czerwca 16, 2013
Swoje trzeba wybiegać... by biegać naprawdę
Ostatnimi czasy można by odnieść wrażenie, że maraton może przebiec każdy kto... A w zasadzie nawet nie "każdy kto...", tylko po prostu KAŻDY. Co zdaję mi się być wierutną bzdurą. Każdy może przeczłapać maraton i nabawić się zawału, bądź w najlepszym wypadku jakiejś kontuzji kolana etc. Przyznam, że też po części dałam się nakręcić tej medialnej i mniej medialnej, acz przede wszystkim internetowej "nagonce" jakoby ten królewski dystans był do pokonania dla każdego. Ale czy warto tak od razu porywać się na taki dystans? Od razu mam na myśli choć rok systematycznego biegania (oszczędzę sobie komentarza co do setki planów treningowych, jakie można znaleźć w sieci, typu "Przygotuj się do maratonu w 10tyg" i tym podobne bzdury, za które moim zdaniem twórcy powinni dostać co najmniej młotkiem w głowę...). Postanowiłam więc sobie zostawić ten Wielki Dzień na dalszą przyszłość, tak by stał się dla mnie prawdziwym świętem biegowym, do którego NAPRAWDĘ się przygotuję, a przede wszystkim przebiegnę ten królewski dystans (jak Bóg da), a nie przeczłapie go, tak by móc sobie powiedzieć "udało mi się". Prawdopodobnie udało by się i na tym etapie zaawansowania, jakim jestem obecnie, ale... chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Zresztą logicznym zdaję się być fakt, aby przez pierwsze lata biegania doszlifować krótsze dystanse, a potem porywać się na maraton i wyżej. Z czego więc wynika ten trend by maraton przebiec (przeczłapać) już na początku swojej przygody z bieganiem? Czy ludzie, aż tak bardzo potrzebują coś sobie (i innym?) udowadniać? Ja chyba wolę sobie udowodnić, że potrafię do sprawy podejść z głową i solidnie się przygotować, tak by czuć prawdziwą satysfakcję ze swojej ciężkiej biegowej pracy. I tym samym staram się sobie wybić maraton już tej jesieni, a przełożyć go na wiosnę (i solidnie i... srogo przebiegać zimę, tak jak tą ostatnią), ewentualnie następną jesień. I marzy mi się go przebiec poniżej 3:30h. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
Tymczasem polecam obejrzeć sobie ten oto finish i nabrać biegowej pokory (sobie również). Ile lat pracy potrzeba by móc takim tempem przebiec końcówkę maratonu...?