lipca 28, 2013

Się zbiegłam

lipca 28, 2013

Się zbiegłam

To było naprawdę pracowite 9 biegowych dni. Chyba pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie pozwoliłam sobie nawet na jeden dzień odpoczynku (od biegania), czyli tak zwaną regenerację. Nie wiem, czy było to rozsądne, czy też nie, ale mówiąc biegowym slangiem: musiałam się zbiec. Realizowałam swój plan treningowy i stosowałam swego rodzaju wypychacze w dniach kiedy teoretycznie powinnam odpoczywać.
Wyglądało to mniej więcej tak:
Sobota: 15min spokojnie + 6x podbieg 450m + 15 min spokojnie
Niedziela: 90 min spokojnie
Poniedziałek: 15 min spokojnie + bieg ciągły 40 min + 8x100m + 10 min spokojnie
Wtorek: 70min spokojnie
Środa: 30min spokojnie + 8x100 (tzw. przebieżki, czyli coś na kształ rytmów) + 30min spokojnie
Czwartek: 15 min spokojnie + 6x4min (coś pomiędzy interwałem, biegiem ciągłym, a przyśpieszeniem ) z przerwą 2min pomiędzy + 10 min spokojnie
Piątek: 45 min (niby spokojnie, ale tempo nieco szybsze niż zazwyczaj + końcówka mocne przyśpieszenie)
Sobota: 15min spokojnie + 4x podbieg 450m +17min spokojnie
Niedziala: 90min spokojnie 

W następny weekend prawdopodobnie pobiegnę w czwartym już etapie Pucharu Maratonu Warszawskiego (20km). Nie ukrywam, że fajnie byłoby zająć trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej wśród kobiet (jak na razie jestem na trzecim miejscu po 3 etapach w swojej kategorii, więc mam smaczek na więcej, lub po prostu na utrzymanie tejże pozycji; btw. nie są to zawody najwyższych lotów i w mojej kategorii wiekowej frekwencja jest dość kiepska, co przyczyniło się do mojego skromnego trzeciego miejsca, ale jak to mawiają: lepszy rydz niż nic, a poza tym od czegoś trzeba zacząć). W związku z tym w najbliższym tygodniu powinnam nieco wyluzować i pozwolić sobie na odpoczynek, tak by nie "przebiec" tej wypracowanej ostatnimi czasy formy i nie wyciskać z siebie na darmo soków, bo powinny mi się one przydać za niecały tydzień. Mam tylko nadzieję, że się nieco ochłodzi, bo dzisiejsza "parówa", czyli pogoda dobra dla Kenijczyka, ale nie Europejczyka nie jest dla mnie sprzyjająca (dzisiaj miałam w planach nieco dłuższe długie wybieganie, ale skończyło się na 90min, bo czułam, że zaraz wypocę sobie mózg i zacznie mi on wypływać uszami i nosem). I jeszcze jedno: wczoraj się zważyłam (a nie robię tego często) i ważę mniej niż za czasów gimnazjalnych. :D  Moja waga niestety cholernie się waha i wiem, że zaraz się to zmieni, ale cóż poradzić. Skądś tą siłę do biegania muszę czerpać (ach te usprawiedliwienia). 
Copyright © Szanuj pasję , Blogger