stycznia 01, 2025

Gdy trawa zaczyna robić się zielona - czyli moje biegowe podsumowanie 2024 roku

 Jaki był dla mnie ten rok pod względem biegania? Co darował, co wziął? Czy mnie wyniósł pod niebo, czy rzucił na dno?

Bywało różnie, ale generalnie mam wrażenie, że to był dla mnie naprawdę dobry czas - czuję się jeszcze bardziej świadomym biegaczem (i człowiekiem), niż w poprzednich latach, bogatszym o nowe doświadczenia i wspomnienia.

Zacznę może od konkretów. Wystartowałam w całkiem pokaźnej licznie zawodów, nie zaliczając przy tym żadnego DNF-a, lub kolki, która wymusiłaby na mnie zatrzymanie się/znaczny spadek tempa, co parę razy zdarzyło mi się w 2023 roku. 

Starty na 10km:
  • Bieg Ladies&Gentelman (9.03) - Grand Prix Kabaty. Czas: 44:05; 3.miejsce Open wśród kobiet (statuetka)
  • Bieg Wojciechowy - Serock (21.04). Czas: 43:58, 3.miejsce Open wśród kobiet, 2.miejsce Serocki Champion, 3.miejsce w K30 (3 statuetki!)
  • Dycha z Kopyta - Łosice (11.05). Czas: 44:32, 2.miejsce w K30 (statuetka)
  • Warszawska Dycha (29.09). Czas: 43:25 (PB)
  • Kabacka Złota Jesień (26.10). Czas: 43:33 (PB na tej leśnej trasie), 2.miejsce Open wśród kobiet (statuetka)
  • Bieg Niepodległości (11.11). Czas: 42:27 (kolejne PB)
  • Mazowiecki Cross po Choinkę (8.12). Czas: 47:05 (start treningowy w czasie robienia bazy)
Półmaratony:
  • Półmaraton Wiązowski (25.02). Czas: 1:37:48 (49s gorzej od życiówki)
  • Półmaraton Warszawski (24.03). Czas: 1:38:11 (moja najszybsza połówka w Warszawie w życiu, ale bez PB)
  • Półmaraton Zegrzyński (19.05). Czas: 1:45:55 (chyba najgorszy i najmniej satysfakcjonujący start tego roku)
  • Biegiem przez Platerów (13.10). Czas: 1:38:57 (spontaniczny start, z treningu pod 10km)
Inne:
  • Bieg Chomiczówki 15km (11.02). Czas: 1:08:18 (zabrakło chociaż 2s by złamać PB z ... 2015 roku, tj.1:08:17; śmiesznie; pierwszy start odkąd zaczęłam trenować sama po zakończeniu współpracy z Mikołajem Raczyńskim)
  • Nowa Twarz Zbójnika 11,8km (11.08). Czas: 1:13 (mój pierwszy górski bieg w życiu); 6.kobieta Open

Lista całkiem pokaźna (13 startów, w tym 5-6 o priorytecie A), sporo zdobytych statuetek (6) i jedna, ale zdecydowanie najbardziej wartościowa względem osiągniętego wyniku, życiówka na 10km, z której jestem bardzo zadowolona. 



Każdy z tych startów czegoś mnie nauczył i większość z nich przyniosła też sporo satysfakcji i radości. Szczególnym zaskoczeniem był dla mnie mój pierwszy bieg górski - zawsze się zarzekałam, że takie bieganie nie jest dla mnie, a okazało się, że wręcz przeciwnie. Chyba żaden start w 2024 roku nie dostarczył mi tylu endorfin. Na przyszłość otworzyło mi to też nową furtkę i myślę, że jakieś starty górskie się u mnie pojawią w 2025 roku (mam parę na oku, ale nie zapeszajmy).




Żeby nie było tak kolorowo, muszę też szczerze wspomnieć o tym, że pierwsze moje zimowo-wiosenne starty były okupione zbyt dużym stresem i wewnętrzną presją (kompletnie wewnętrzną, bo większość ludzi, która mnie otacza nieszczególnie interesuję się bieganiem i jest dla nich bez znaczenia, czy biegam 10km w 55min, czy 42min). Trochę trudno to pisać, ale generalnie jestem osobą DDA z dość wysokim poziomem lęku, a jedną z moich przodujących cech jest perfekcjonizm. Taka mieszanka w połączeniu z bieganiem, potrafi być bardzo obciążająca i destrukcyjna. Uznałam, że samej nie mam już siły sobie z tym radzić i nawiązałam pod koniec lutego współpracę z psychologiem sportu i terapeutą TSR - Dominiką Bałdyką z Recyklingu Myśli. To była jedna z moich najlepszych decyzji tego roku. Przepracowałyśmy już sporo kwestii i czuję się jakbym w pewnym sensie odzyskiwała siebie, co też mocno przekłada się na moje bieganie.



Był to też dla mnie dobry rok pod względem wyjścia z kontuzji. Pod koniec marca czułam, że moja dolegliwość w lewej stopie puszcza, co było swego rodzaju czynnikiem wyzwalającym. Życie z notorycznie bolącą stopą mocno uprzykrzało codzienność i ... bieganie. Oj, to była dla mnie ogromna ulga. Od tamtej pory nic poważnego mi nie dolega (prócz drobnych przeciążeń, ale zawczasu staram się na nie reagować wizytą u fizjoterapeuty i robieniem zaleconych ćwiczeń). Generalnie biegam bez bólu. Myślę, że to też można uznać za swego rodzaju sukces. 


W tym roku pierwszy raz wybrałam się na obóz biegowy, tj: Passion First Camp w Spale organizowany przez Mikołaja Raczyńskiego i Szymona Dziczka. Niestety tak niefortunnie się zdarzyło, że na niecałe 2 tygodnie przed obozem miałam usuwaną dolną ósemkę, co bardzo mnie osłabiło. Na dzień przed obozem byłam jeszcze na antybiotyku. Przez to kompletnie nie miałam w sobie siły na trenowanie, źle spałam przez notoryczny ból (a już nie chciałam dalej brać Nimesilu, bo to kompletnie rozwalało mi żołądek). Więc średnio skorzystałam treningowo z tego obozu, ale tak naprawdę to wcale nie było dla mnie priorytetem, gdy się na niego zapisywałam. Bardziej zależało mi na sferze towarzyskiej i tak się złożyło, że poznałam świetną biegaczkę Anastazję Gładysz, która była moją współlokatorką. No i generalnie zobaczyłam na żywo trochę tego świadka, który na co dzień obserwuję przez Strave. Przyznam też, że choć było to dla mnie całkiem ciekawe doświadczenie, to jednak wolę trenować sama (o swoich porach!) i takie obozy to nie jest coś w czym dobrze się czuję. Nigdy nie mów nigdy, ale prędko tego nie powtórzę. Sama Spała też głowy nie urywa - w Serocku u siebie mam lepsze warunki do biegania (nie licząc faktu, że nie ma tu bieżni lekkoatletycznej, ale jak pokazał mi ten rok - da się bez tego obyć nie tracąc jakości na akcentach).

Przeczytałam również w tym roku parę pozycji, które trochę zmieniły moje podejście do treningu: "Pod górę. Trening dla biegaczy i skiturowców" - naprawdę bardzo ciekawa i kompletnie nie nudząca pozycja; "Biblia treningu rowerowego" - na szosę się nie przerzucam, ale sporo można z tej książki zaczerpnąć, gdy jest się biegaczem, chociażby względem planowania startów w roku i periodyzacji; "Bieganie 80/20. Zwolnij na treningu, by przyspieszyć na zawodach" - ta wywarła na mnie szczególne wrażenie (leżała u mnie na półce ponad rok!) i wpływ. Zaczęłam biegać na tętno. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale uważam, że rozpisane tam plany przez Matta Fitzegeralda, to jest niedoceniony majstersztyk. Ogólnie w 2024 przeczytałam 47 książek, więc coś tam staram się czytać podczas regeneracji, chociaż wieczorami nie trzeba mi wielu stron, aby stwierdzić, że już idę spać...

Kupiłam też w tym roku swój pierwszy rower szosowy i próbowałam połączyć bieganie z jazdą, ale jednak obecnie nie jest to dla mnie. Czuję, że moje bieganie wtedy traci na jakości i nie jestem w stanie tego zregenerować. Ale nie odkładam go całkowicie w kąt, pewnie jeszcze mi się kiedyś przyda. Oj jest tutaj gdzie jeździć w sezonie letnim! Na trenażer może też w przyszłości się zdecyduję. Zobaczymy. Na razie wisi sobie w garażu i odpoczywa. 



Ten rok kończę z poczuciem, że w moim bieganiu, trawa dopiero zaczyna robić się zielona... Nadal, ani trochę mnie ono nie nudzi; jeszcze bardziej doceniam sam fakt posiadania pasji i staram się ją przyjmować z całym dobrodziejstwem inwentarza - blaskami i nieuniknionymi cieniami.

Przebiegnięty dystans: 3, 242.74km, czas: 290:37:57





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szanuj pasję , Blogger