W ubiegłą sobotę odbył się ostatni etap Pucharu Maratonu, tym razem na dystansie 25 km. Trochę się obawiałam tego biegu, ale jak się ostatecznie okazało, zupełnie niepotrzebnie. Rywalizacja wśród kobiet w mojej kategorii wiekowej była zacięta, ale to jeszcze bardziej dodawało tzw. "kopa". Już wiem cóż to za kobiety mnie wyprzedzały i za rok będę bacznie obserwować kogo powinnam gonić, dotrzymywać tempa, bądź ewentualnie wyprzedzać (ostatnia opcja byłaby najbardziej satysfakcjonująca :))
Bieg odbywał się w Lesie im. Jana Sobieskiego w Wawrze. Sama trasa, jak na trasę leśną jest dość szybka - mało zakrętów, podbiegów też nie dużo, a na wystające korzenie też nie można narzekać. Świergotu ptaszków nie słyszałam, bo byłam zbyt zaabsorbowana biegiem by je słyszeć, ale pewnie gdzieś tam ćwierkały i kibicowały. I chwała im za to, bo: pobiłam na tej trasie swoje czasy (w międzyczasach) z ubiegłych zawodów, tj. z 53 min na 10 km zeszłam poniżej 50 min, z dystansu 15 km z czasu 1:21 na około 1:16, zaś 20km (co najbardziej mnie pozytywnie zaskoczyło) przebiegłam o około 8min szybciej niż jeszcze 4 tygodnie temu (poprawa z 1:48 na około 1:40). Jak zwykle tempo spadło mi na ostatnich 2/3 kilometrach, co w rezultacie dało mi czas 2:09:38, a co za tym idzie PIERWSZE BIEGOWE PUDŁO i trzecie miejsce w mojej kategorii wiekowej wśród kobiet i szóste wśród kobiet generalnie w ostatnim V etapie. Wiem, że nie są to zawrotne prędkości, ale jeszcze przyjdzie czas na dobre czasy, a obecnie warto się cieszyć z takich małych sukcesów, które oczywiście stanowią motor do tych większych w przyszłości.
Wręczenie nagród w przeddzień Maratonu Warszawskiego, czyli 28 września. Tak więc wkrótce będę się mogła pochwalić pierwszym pucharkiem. :) A już w tą niedzielę Iławski Półmaraton, gdzie mam zamiar wykręcić dobry czas w miarę swoich możliwości. Czuję moc i jestem pozytywnie nastawiona na ten bieg, bo traktuję go jako start docelowy tego sezonu. Trochę szkoda, że tego samego dnia odbywają się Mistrzostwa Polski w Półmaratonie w Pile, że nie wspomnę już o Festiwalu Biegowym w Krynicy, gdzie zapewne zbierze się większość biegowego światka i czołówka polskich biegaczy. Ale mój ogromny sentyment do Iławy przeważył szalę i w tym roku jeszcze pobiegam sobie z dala od elity. Ale za rok, kto wie, kto wie, może nogi poniosą mnie do Piły.
Pierwsze podium pamięta się tak dobrze jak pierwszy pokonany maraton. Ja po kilku latach biegania doświadczyłem tej satysfakcji. Zostaje na zawsze w pamięci. Powodzenia i wytrwałości oraz systematyczności w treningach życzę.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie. Przyznam, że z początku tej edycji zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń (nawet nie śmiałam myśleć o żadnym pucharku...), a potem z biegu na bieg "apetyt" rósł w miarę biegania i tak o to udało się. Z tym, że w klasyfikacji kobiet jest dużo łatwiej o jakieś miejsce (duuużo mniejsza ilość startujących kobiet no i nie ma co się oszukiwać - niższy poziom), więc tym bardziej gratuluję podium - im dłużej się do czegoś dąży i nad czymś pracuję, tym potem ma to większą wartość i daję więcej satysfakcji.
UsuńJak poszło Tobie w Iławie?czy dobrze się tam biega połówkę?
UsuńOdsyłam to nowego posta powyżej :P W skrócie, biegło się średnio, trasa nie należy do szybkich moim zdaniem (prawie cały czas delikatnie pod górkę, w tym ze dwa lub 3 duże podbiegi), ale generalnie bardzo fajna impreza - na pewno jeszcze tam kiedyś zawitam w przyszłości by powalczyć o lepszy czas. :P
OdpowiedzUsuń