Z początku myślałam, że jak odpocznę od biegania przez
2-3 tygodnie to stan zapalny rozcięgna minie i będę mogła wrócić do biegania.
Nic bardziej mylnego. Z drugiej strony bez odpoczynku i przerwy od biegania
wszystkie stosowane metody walki z tą kontuzją okażą się mało skuteczne.
W internecie na różnych forach możemy
znaleźć historię ludzi, którzy pomimo stosowania wielu metod leczenia rozcięgna
podeszwowego i ostrogi piętowej nie widzą poprawy, a nawet jeśli ona następuję,
to tylko na jakiś czas, a potem znowu wszystko zaczyna się od początku i ...
tak przez lata. Przyznam, że bardzo mnie to przeraziło...Jak to? Miałabym
wyjęty rok z biegowego życiorysu przez tą cholerną kontuzję? Ba, rok to w
optymistycznej wersji. Niektórzy podobno użerają się z rozcięgnem przez lata
wydając na to masę pieniędzy, a czasem nawet wyjeżdżają za granicę w
poszukiwaniu właściwego lekarza. Czy mnie też to czeka?- myślałam. Czy będę mogła
kiedyś biegać, tak by móc zrealizować swoje cele i ambicje? A może by tak
lepiej rzucić to wszystko w cholerę (w sensie to całe bieganie) i przerzucić
się na ...? Właśnie: na co?! Wiem, jest masa różnych rzeczy w których można się
realizować, ale ten kto "posmakował" biegania i złapał tego bakcyla,
kto odniósł w tym obszarze już jakieś małe sukcesy, kto biegał po 100 km
tygodniowo i śnił, że może już biegać, gdy biegać nie mógł... Ten wie, że to
nie taka prosta sprawa przerzucić się od tak na coś innego i zapomnieć o
bieganiu i wszystkim co się z nim wiąże.
Zaczęłam więc mozolną, kosztowną, czasem
bolesną i pełną niepewności walkę z tym paskudztwem.
Co mogę polecić osobom, które borykają się
z tą kontuzją? Co mi pomogło? Czego radzę unikać? Jeśli jesteście ciekawi,
zapraszam do dalszej części wpisu.
1.
Po pierwsze: gdy tylko poczujesz, że coś
jest nie tak,a Twoje objawy pokrywają się mniej więcej z tymi o jakich możesz
wyczytać np. w internecie na temat danej kontuzji: nie
zwlekaj, wybierz się do lekarza! Ale UWAGA: niech nie
będzie to SOR, albo jakiś pierwszy lepszy ortopeda z NFZ. On kompletnie
"zleje" Twój problem, owinie nogę bandażem i przepiszę Ibuprom (tak
było w moim przypadku). Najlepiej wybierz się do lekarza medycyny sportowej.
Szybka interwencja może bardzo skrócić Twoją przerwę w bieganiu.
2. Zaprzestań wszelkiej
aktywności fizycznej, która obciąża rozcięgno podeszwowe (niestety
z chodzenia raczej zrezygnować się nie da, ale je też staraj się w miarę
możliwości ograniczać), nawet jeśli z pozoru nie sprawiają one bólu. Mam na
myśli tutaj też jazdę na rowerze. Co prawda niektórzy twierdzą, że można
jeździć na rowerze podczas tej kontuzji, a niektórym to nawet pomaga, ale moim
zdaniem lepiej nie pedałować. Tak na zdrowy rozsądek: to przecież właśnie stopa
stanowi jeden z głównych napędów podczas pedałowania. Przez pierwszy miesiąc
swojej kontuzji jeździłam rowerem, jak oszalała po prawie 400 km tygodniowo, z
obawy, że stracę formę. Myślę, że to takie instynktowne działanie osób, które
uprawiają sport. Ale z perspektywy czasu uważam je za pozbawione rozsądku.
Lepiej kompletnie stracić formę, ale tym samym KOMPLETNIE wyleczyć kontuzję.
Prawda? Oczywiście w domu możesz ćwiczyć sobie na macie, albo robić klatę i
biceps na siłce jeśli masz motywację.
3.
Pamiętaj: przewlekły stan zapalny
rozcięgna podeszwowego może prowadzić do powstawania ostrogi piętowej! Jak
walczyć ze stanem zapalnym rozcięgna?
- skorzystaj z zabiegów fizykoterapii (laser,
jonofereza, ultradźwięki, krioterapia);
co prawda trochę to kosztuję, ale jeszcze w granicach rozsądku. Osobiście
uważam, że w leczeniu rozcięgna podeszwowego to właśnie od tych zabiegów
powinno się zaczynać, aby wyeliminować stan zapalny, a dopiero potem stosować
falę uderzeniową, chociaż w moim przypadku postąpiono na odwrót (myślę, że
wynika to z popularności, jaką "cieszy" się fala uderzeniowa i z
reguły ortopedzi z automatu posyłają od razu na ten zabieg). Najczęściej
wykonuję się 8-10 sesji takich zabiegów, najlepiej codziennie. Jedna sesja trwa
nie dłużej niż 25 min.
- w warunkach domowych schładzaj spód stopy robiąc masaż
butelką z zamrożoną wodą minimum 3x dziennie przez 10-15min lub rób masaż
kostką lodu 3x dziennie.
4.
Jeśli wyeliminujesz już w dużym stopniu
stan zapalny, wybierz się na zabiegi fali uderzeniowej (na
jej temat możesz znaleźć masę informacji w internecie, więc pozwolę sobie nie
rozpisywać się na temat tego zabiegu). Ostrzegam, że może to być trochę bolesne
oraz kosztowne (jeden zabieg 50-80zł), ale myślę, że w połączeniu z innymi
metodami jest to skuteczny zabieg. Podobno niektórym pomaga, aż w tak dużym
stopniu, że po 3-4 zabiegach kontuzja mija. W moim przypadku niestety tak nie
było: po 8 sesjach i potem miesiącu przerwy problem z rozcięgnem zupełnie nie
minął i wybrałam się wtedy na wyżej wspomniane zabiegi.
5.
Rób regularnie ćwiczenia
rozciągające i wzmacniające rozcięgno podeszwowe (najlepiej
3x dziennie), tj:
- polecam przeczytać ten artykuł i BARDZO
SYSTEMATYCZNIE wykonywać ćwiczenia w nim opisane: LINK - to naprawdę chwila, a może się okazać
zbawienna na drodze ku wyleczeniu rozcięgna podeszwowego
- wykonuj ćwiczenia rozciągające z gumą gimnastyczną,
masuj rozcięgno (może być z użyciem maści typu Voltaren) i wzmacniaj LINK
- mi pomagał również ten BRUTALNY MASAŻ (KLIK...)
- wykonuj masaż piłką (może być tenisową) i wzmacniaj
rozcięgno chodząc na piętach, brzegu stopy i na palcach LINK
6.
Wybierz się do
profesjonalnego punktu, gdzie wykonują wkładki ortopedyczne (nie
kupuj żadnych "gotowców") - może się okazać, że masz np. płaskostopie
i dotąd żyłeś w nieświadomości tego faktu (tak było w moim przypadku) i poprzez
podparcie łuku stopy odciążysz też rozcięgno podeszwowe. Koszt tradycyjnych
wkładek zamyka się raczej w kwocie 120 zł. Jest też opcja wkładek żelowych, ale
już droższa - chociaż patrząc na sprawę obiektywnie i tak wydasz kupę kasy na
leczenie zapalenie rozcięgna i lepiej wydać te 300 zł zawczasu niż w
przyszłości znowu walczyć z tą kontuzją (a podobno lubi powracać...).
7.
Możesz też zastosować
domowe sposoby leczenia (moim zdaniem raczej w
połączeniu z tymi bardziej profesjonalnymi). Głównie sprowadzają się one
do zniwelowania stanu zapalnego rozcięgna podeszwowego lub usunięcia jakimś
"magicznym" sposobem zwapnienia kości w sytuacji, gdy powstała
ostroga piętowa w wyniku przewlekłego stanu zapalnego. Osobiście piłam przez 3
dni miksturę z :1 łyżkę pieprzu, cynamonu i imbiru wsypujemy do garnuszka
i wlewamy szklankę wody, gotujemy parę minut i ... pijemy (dodaję się też kardamon,
ale nie miałam w domu) - w smaku jest to przeokropne, wręcz nie do
przełknięcia, ale następnego dnia rzeczywiście poczułam poprawę. Drugim
sposobem jest kuracja liściem laurowym (link). Istnieją jeszcze dziesiątki innych sposób domowego
leczenia, ale jako, że ich nie próbowałam, nie będę się na ich temat
rozpisywać. Edit: stosowałam jeszcze okłady z czosnku na noc (to podobno
antybiotyk na wszystko), ale nie polecam tej metody. Jedyne co za jej pomocą
zdziałałam, to poparzenie sobie stopy...
To chyba pi razy oko wszystkie metody jakie
stosowałam. W skrócie wyglądało to tak:
- przerwa w bieganiu od 4 lipca do 7
października (nie licząc czterech próbnych przebieżek w lipcu, gdy jeszcze nie
do końca zdawałam sobie sprawy z powagi tej kontuzji)
- leczenie falą uderzeniową przez 3 tygodnie w
sierpniu (dwie sesje w tygodniu)
- całkowita przerwa od jakiejkolwiek aktywności
sportowej we wrześniu
- zabiegi fizykoterapii przez 2 tygodnie we wrześniu
(laser, ultradźwięki, krioterapia), łącznie 10 sesji
- stosowanie wyżej wymienionych ćwiczeń, masaży i
chłodzenia rozcięgna przez 2 miesiące starając się o dużą systematyczność
(najczęściej 3x dziennie)
- stosowanie wkładek ortopedycznych (chodziłam w nich
już po złamaniu zmęczeniowym zimą, ale potem o nich "zapomniałam"). Z
wkładkami jest jednak sprawa na tyle problematyczna, że jednego dnia pomagają,
a drugiego strasznie utrudniają chodzenie i wzmagają ból rozcięgna - myślę, że
to zależne w jakimś stopniu od fazy gojenia.
Jak widać kosztowało mnie to trochę czasu, sporo kasy,
a o cierpliwości i odporności psychicznej już nawet nie będę wspominać (nie raz
byłam bliska sportowej depresji). Jest to bardzo niewdzięczna kontuzja również
z tego względu, że bardzo długo ma się wrażenie, że jest na granicy uzdrowienia
i człowiek żyję w permanentnej nadziei, że "to jeszcze tylko 3,4 dni, góra
tydzień...". A potem te dni zamieniają się w tygodnie i cały czas jest się
pełnym wątpliwości.
Przyznam, że nadal jestem w takim stanie niepewności
mimo, że w 95% kontuzję udało mi się (chyba) wyleczyć. Powoli wracam do
biegania - pierwszy raz za pomocą marszotruchtów... Noszę w sobie masę obaw co
do swojego biegania i na razie nie potrafię zdobyć się jeszcze na realną radość
z tego powrotu do aktywności. Myślę, że odetchnę z ulgą za jakieś pół roku. Na
razie staram się budować fundamenty od kompletnych podstaw. Ale o tym w
następnym wpisie. Mam nadzieję, że komuś ten mini poradnik i historia mojego
przypadku się przyda. Jeśli jeszcze Was nie zanudziłam, zapraszam na następny
odcinek o tym, jak feniks odradza się z popiołów... :)
Kto wie co czai się za zakrętem? Kolejny zakręt? Górka? A może w końcu z górki, a potem długa prosta... |
Niestety uprawianie sportu wiąże się też z ryzykiem kontuzji :( Coś o tym wiem, bo dwa lata temu miałam zerwane wiązadła krzyżowe i już nie mogę biegać tak jak kiedyś, odpadają rolki, narty itp...
OdpowiedzUsuńJeśli potrzebujecie, tutaj jest adres internetowy strony, z której można wziąć pomoce przydatne podczas i po kontuzjach.
Sam ostatnio miałem kontuzję i bardzo pomocna była była w moim przypadku właściwie przeprowadzona krioterapia.
OdpowiedzUsuńZobacz sobie sesje tlenowe w https://normobaric.com.pl/. Ostatnio coraz więcej osób korzysta z komór normobarycznych i bardzo je sobie chwali. Takie sesje wspomagają walkę z różnymi chorobami i są bezpieczne dla osób w kazdym wieku.
OdpowiedzUsuńLeczenie kontuzji trzeba zacząć od badań i postawienia diagnozy. Tak aby leczenie było dopasowane do konkretnego przypadku. W razie dolegliwości ze strony nadgarstka i kciuka warto sprawdzić czy to nie dolegliwość opisana na https://carolina.pl/klinika-ortopedii-i-traumatologii/reka/zespol-de-quervaina/. Możliwe, że będzie potrzebny zabieg a dopiero potem rehabilitacja.
OdpowiedzUsuń