września 28, 2013

DEKORACJA

DEKORACJA

września 28, 2013

DEKORACJA

Pierwszy pucharek już dumnie stoi na biurku, a lewa ręka dzierży Timex Ironman 10-Lap Chrono 5K526. 
Nie powiem, ciekawym uczuciem po roku biegania, jest stanąć na swoim pierwszym biegowym podium i coś wygrać, ale tak naprawdę ciekawszym było dążenie do tego, by się na nim znaleźć (taki trochę syndrom gonienia za króliczkiem rzekłabym). Sama dekoracja odbywała się na Stadionie Narodowym, więc można było poczuć się niczym prawdziwy sportowiec, tym bardziej, że puchary wręczane były przez niejaką Wandę Panfil, Mistrzynię Świata w maratonie z 1991 (w tym roku to ja się dopiero urodziłam...), a tuż obok na podium, jako pierwszy w swojej kategorii M-18, ale i generalnie najlepszy w tej edycji, stał Bartosz Olszewski (zwycięzca jubileuszowej 20-tej edycji maratonu w Lozannie i generalnie jeden z najlepszych tzw. amatorów-biegaczy w Polsce). Przyznać, więc muszę, że w zasadzie chyba sam fakt znalezienia się w tak zacnym towarzystwie był dla mnie największą nagrodą i nie ukrywam, że jakoś kiepsko ogarniałam, że ja też się tam znajduję. :P Kto wie, może za rok tego dnia będą towarzyszyć mi jeszcze większe emocje i będzie to dla mnie przeddzień startu w Maratonie Warszawskim (zawody w ramach Pucharu Maratonu Warszawskiego traktowane są teoretycznie, jako okres przygotowawczy formy pod maraton - ja jednak w tym roku uznałam, że na maraton porywać się jeszcze nie będę). Obecnie jednak wystarczy mi zwieńczenie sezonu tymże wydarzeniem, a od następnego tygodnia zaczynam już powoli przygotowywać się do pierwszego maratonu w życiu, czyli Orlen Warsaw Marathon.  


PUCHAR MARATONU WARSZAWSKIEGO 2013; 3. MIEJSCE - K18)


Nawiasem mówiąc, na Stadionie Narodowy odbywa się dzisiaj wielka przed maratońska feta, w ramach której organizowane były m.in wykłady dla biegaczy. Korzystając więc z okazji wybrałam się na jeden z nich o temacie brzmiącym: "Kontuzje i przeciążenia biegaczy. Jak biegać zdrowo", prowadzonym przez dr Mateusza Janika. I już wiem na co cierpię (bądź zdarza mi się cierpieć)... Tzn. z shinsplints zdawałam sobie sprawę już od dawna (dolegliwość wielu początkujących biegaczy, charakteryzująca się bólem po przyśrodkowej stronie kości piszczelowej), ale dzisiaj dowiedziałam się jeszcze, że zakwasy nie zawsze są zakwasami, a istnieje jeszcze coś takiego jak DOMS (Delayed onset muscle soreness), co po naszemu oznacza, nic innego, jak opóźniona bolesność mięśni szkieletowych. "Na szczęście" osobiście częściej zdarzają mi się nocne skurcze, niż DOMS (ewentualnie zwykłe zakwasy)... 

Konkludując: gepardy się nie rozgrzewają, a szybko biegają, ale my ludzie gepardami nie jesteśmy. ;) 






września 10, 2013

III Iławski Półmaraton - czyli jak to wybiegałam niezadowalającą życiówkę, a na pocieszenie wyprzedziłam pana pchającego wózek z dwójką dzieci

III Iławski Półmaraton - czyli jak to wybiegałam niezadowalającą życiówkę, a na pocieszenie wyprzedziłam pana pchającego wózek z dwójką dzieci

września 10, 2013

III Iławski Półmaraton - czyli jak to wybiegałam niezadowalającą życiówkę, a na pocieszenie wyprzedziłam pana pchającego wózek z dwójką dzieci

Start w III Iławskim Półmaratonie odbywającym się 8 września miał być teoretycznie startem docelowym do którego przygotowywałam się przez ostatnie pół roku. Nie do końca jednak wszystko dobrze wykalkulowałam (plany planami, życiem życiem) i forma, która teoretycznie miała przypaść na TEN DZIEŃ, przypadła tydzień wcześniej - co z jednej strony wyszło na plus, bo dzięki temu udało mi się dobrze pobiec V etap Pucharu (o którym pisałam poniżej), a z drugiej: trochę szkoda, bo wiem, że zejście poniżej czasu 1:50 było możliwe, ale to nauczka na przyszłość z której należy wyciągnąć wnioski. Jakie? 
1. Nie biegnij na tydzień przed docelowymi zawodami w innych zawodach i to jeszcze na dłuższym dystansie niż te docelowe...
2. Zgraj tak terminy by mieć czas na należytą regenerację i pamiętaj: w tygodniu przed półmaratonem (bądź innym biegiem, który stanowi dla ciebie CEL główny) nie rób dodatkowych przebieżek "bo ładna pogoda za oknem i szkoda by dzisiaj chociaż trochę nie pobiegać"... Lepiej trzymaj się planu, choćby był i wstydliwie lajtowy...


Nie ma co jednak się nad sobą rozczulać, przejdę więc do stricte relacji z iławskiego półmaratonu.
W samej Iławie byłam już dzień przed zawodami i przyznam, że przyjechałam ciut za wcześnie (a nawet i nie tak "ciut"). Chciałam jednak jechać pociągiem bez przesiadek, a taki wyjeżdżał z Warszawy o 8:15, więc na miejscu byłam około 12:30. Z Dworca pokierowałam się do Iławskiego Centrum Sportu, gdzie znajdowało się biuro zawodów i Hala Sportowo-Widowiskowa. Co prawda do otwarcia biura zawodów trzeba było jeszcze poczekać 3 godziny, jednak na szczęście na miejscu był przemiły ochroniarz, który pozwolił mi u siebie w klitce zostawić bagaż, dzięki czemu bez zbędnego balastu mogłam zrobić sentymentalny obchód po Iławie, zjeść co nieco etc, po czym odebrałam pakiet startowy. Jeśli zaś chodzi o nocleg, to skorzystałam z możliwości darmowego noclegu w wyżej wymienionej Hali Sportowej, który zapewniał organizator. Przyznam, że myślałam iż nieco więcej ludzi również zdecyduję się na takie rozwiązanie i byłam nie lada zaskoczona, gdy wieczorem okazało się, że prócz mnie w Hali nocują jeszcze tylko 4 osoby. Tłumów więc nie było, a wręcz przeciwnie, a co za tym idzie wszyscy poszli spać wcześnie, jak niemowlaki, tym bardziej, że ochroniarz chcąc być troskliwym, wyłączył światło około 21:30... Udało mi się więc odespać poprzednią kiepsko przespaną noc (ach, ten stres przedstartowy i inne takie), wstałam około 8, zjadłam śniadanie i zostałam nawet uraczona gorącą herbatą przez starszego pana, który również nocował w tejże hali (a który zajął bodajże 3 miejsce w swojej kategorii wiekowej 60+ , tak więc miałam szczęście "poznać" przed biegiem jednego z triumfatorów ). Co do takich "zbiegów okoliczności", w hali nocowała również redaktorka portalu Kobietki Biegają, niejaka Iwona Ludwinek, która w kategorii wiekowej K-30, wśród kobiet, zajęła trzecie miejsce. Tak więc, na pięć osób nocujących w Hali, aż dwie stanęły na podium! 



Jeśli zaś chodzi o samą trasę to... wbrew pozorom była naprawdę wymagająca. W zasadzie miało się wrażenie, że cały czas jest trochę pod górę, w tym realnych podbiegów też nie brakowało (jak na moje biegowe oko dłuższych niż 300 metrów). Słoneczko naprawdę nieźle przygrzewało (praktycznie 70% trasy biegło się w totalnym słońcu), a wiatr wiał cały czas z boku (dobrze, że nie w twarz, ale czemu nie w plecy?). Na punktach z odżywianiem znajdowała się jedynie woda, ale może to i lepiej, bo chociaż można było się nią schłodzić (czyt. oblać), co w przypadku wszelakich izotoników raczej nie wchodzi w grę...
Żeby jednak nie wyjść na malkontentkę, bieg oceniam bardzo pozytywnie - pod względem organizacyjnym, jak i samej atmosfery. Do radości zabrakło mi tylko uzyskania zakładanego czasu, ale widać zabrakło mi pokory i nieco się przeliczyłam. Co prawda nie miałam jakiegoś mega kryzysu, ale po prostu kiepsko mi się biegło i nie mogłam złapać swojego tempa. Starałam się oszukiwać swój organizm, mówiąc do siebie w myśli "okej, biegniesz luźniutko, jeszcze tylko tyle i tyle km", choć w jeszcze głębszej podświadomości (ten drugi głos) słyszałam "dajesz, dajesz, nie po to tutaj przyjechałaś, żeby teraz dać ciała" itd... Poskutkowało tylko na ostatnich 300 metrach, gdzie udało mi się wyprzedzić mężczyznę pchającego wózek z dwójką dzieci, bo uznałabym już za kompletną kompromitację, gdyby wbiegł na metę przede mną (nie uwłaczając nic osobą, które go nie wyprzedziły - to tylko takie moje "chore ambicje" i dodatkowe bodźce motywacyjne).


Podsumowując:
Czas netto: 1:51:31(poprawiłam czas z marca (Półmaraton Warszawski) o 5 minut i 3 sekundy), OPEN: 289/504; K-16: 11/23, wśród kobiet 24/81.


Spostrzeżenie warte zanotowania na przyszłość: jeśli "zaprogramuję" swój organizm, że mam do przebiegnięcia na danych zawodach załóżmy 25 km, nie odczuwam jeszcze kryzysu na 20 -stym i czuję, że mam zapas sił na kolejne kilometry, zaś jeśli "zaprogramuję" się na przebiegnięcie półmaratonu, to zaczynam opadać z sił na około 17/18 kilometrze. Morał? Oszukiwać swój organizm i programować go na przebiegnięcie o 5 kilometrów więcej niż dystans na jakimś się startuję. Oczywiście pisze to trochę w formie żartu, ale w praktyce ma to u mnie realne przełożenie na wynik, choć wiem, że tak naprawdę powinnam popracować nad długimi wybieganiami, gdzie przyśpieszenie występuję na ostatnich 20/30 minutach biegu, a nie na początku biegu. Cóż, słowem: lata pracy przede mną, a tymczasem zachęcam wszystkich do wzięcia udziału w czwartej edycji Półmaratonu Iławskiego. 


września 05, 2013

Pierwsze biegowe pudło trafione :)

Pierwsze biegowe pudło trafione :)

września 05, 2013

Pierwsze biegowe pudło trafione :)

W ubiegłą sobotę odbył się ostatni etap Pucharu Maratonu, tym razem na dystansie 25 km. Trochę się obawiałam tego biegu, ale jak się ostatecznie okazało, zupełnie niepotrzebnie. Rywalizacja wśród kobiet w mojej kategorii wiekowej była zacięta, ale to jeszcze bardziej dodawało tzw. "kopa". Już wiem cóż to za kobiety mnie wyprzedzały i za rok będę bacznie obserwować kogo powinnam gonić, dotrzymywać tempa, bądź ewentualnie wyprzedzać (ostatnia opcja byłaby najbardziej satysfakcjonująca :)) 

Bieg odbywał się w Lesie im. Jana Sobieskiego w Wawrze. Sama trasa, jak na trasę leśną jest dość szybka - mało zakrętów, podbiegów też nie dużo, a na wystające korzenie też nie można narzekać. Świergotu ptaszków nie słyszałam, bo byłam zbyt zaabsorbowana biegiem by je słyszeć, ale pewnie gdzieś tam ćwierkały i kibicowały. I chwała im za to, bo: pobiłam na tej trasie swoje czasy (w międzyczasach) z ubiegłych zawodów, tj. z 53 min na 10 km zeszłam poniżej 50 min, z dystansu 15 km z czasu 1:21 na około 1:16, zaś 20km (co najbardziej mnie pozytywnie zaskoczyło) przebiegłam o około 8min szybciej niż jeszcze 4 tygodnie temu (poprawa z 1:48 na około 1:40). Jak zwykle tempo spadło mi na ostatnich 2/3 kilometrach, co w rezultacie dało mi czas 2:09:38, a co za tym idzie PIERWSZE BIEGOWE PUDŁO i trzecie miejsce w mojej kategorii wiekowej wśród kobiet i szóste wśród kobiet generalnie w ostatnim V etapie. Wiem, że nie są to zawrotne prędkości, ale jeszcze przyjdzie czas na dobre czasy, a obecnie warto się cieszyć z takich małych sukcesów, które oczywiście stanowią motor do tych większych w przyszłości.

Wręczenie nagród w przeddzień Maratonu Warszawskiego, czyli 28 września. Tak więc wkrótce będę się mogła pochwalić pierwszym pucharkiem. :) A już w tą niedzielę Iławski Półmaraton, gdzie mam zamiar wykręcić dobry czas w miarę swoich możliwości. Czuję moc i jestem pozytywnie nastawiona na ten bieg, bo traktuję go jako start docelowy tego sezonu. Trochę szkoda, że tego samego dnia odbywają się Mistrzostwa Polski w Półmaratonie w Pile, że nie wspomnę już o Festiwalu Biegowym w Krynicy, gdzie zapewne zbierze się większość biegowego światka i czołówka polskich biegaczy. Ale mój ogromny sentyment do Iławy przeważył szalę i w tym roku jeszcze pobiegam sobie z dala od elity. Ale za rok, kto wie, kto wie, może nogi poniosą mnie do Piły. 
Copyright © Szanuj pasję , Blogger