Czas podsumować to co udało mi
się nabiegać w minionym już listopadzie. Wspomnę też nieco o swoich dalszych
biegowych planach, które pomału zaczynam sobie nakreślać, ale jak na razie bez
spinania się na jakiekolwiek życiówki. Główny cel to zbudować mocne fundamenty
pod konkretniejsze bieganie na wiosnę... i nie nabawić się żadnej kontuzji!
W listopadzie łącznie przebiegłam 118,21 km. Wykonałam 20 treningów biegowych po których zawsze robiłam
trening uzupełniający i stretching. Można powiedzieć, że plan wykonałam w 99%.
Z czterech treningów tygodniowo przeszłam już do pięciu - co prawda plan
Skarżyńskiego zakłada bieganie 4x w tygodniu, ale postanowiłam go nieco
zmodyfikować - wiem, wiem...
Jeszcze miesiąc temu zarzekałam się, że "tym razem" bardziej niż własnej intuicji będę wierzyć ściśle określonemu planowi, ale uznałam, że dodanie jednego krótkiego treningu, gdy tygodniowo i tak na razie nie przekraczałam jeszcze nawet 30 km (z wyjątkiem jednego tygodnia) nie będzie wielkim szaleństwem i brakiem rozsądku. Przy tak małej objętości i pięciu treningach w tygodniu w zasadzie nie czuję żadnego zmęczenia "materiału". Cały czas biegam na tak zwanej świeżości, jestem w pełni zregenerowana i z treningu na trening odczuwam delikatny wzrost formy i siły. Dwa razy w tygodniu wykonuję też przebieżki (w zasadzie to wychodzą mi sprinty nawet w tempie 3:00min/km :D), które podbijają mi formę i przygotowują organizm do już nieco cięższych akcentów w dalszej perspektywie. Myślę, że wszystko idzie ku dobremu...
Jeszcze miesiąc temu zarzekałam się, że "tym razem" bardziej niż własnej intuicji będę wierzyć ściśle określonemu planowi, ale uznałam, że dodanie jednego krótkiego treningu, gdy tygodniowo i tak na razie nie przekraczałam jeszcze nawet 30 km (z wyjątkiem jednego tygodnia) nie będzie wielkim szaleństwem i brakiem rozsądku. Przy tak małej objętości i pięciu treningach w tygodniu w zasadzie nie czuję żadnego zmęczenia "materiału". Cały czas biegam na tak zwanej świeżości, jestem w pełni zregenerowana i z treningu na trening odczuwam delikatny wzrost formy i siły. Dwa razy w tygodniu wykonuję też przebieżki (w zasadzie to wychodzą mi sprinty nawet w tempie 3:00min/km :D), które podbijają mi formę i przygotowują organizm do już nieco cięższych akcentów w dalszej perspektywie. Myślę, że wszystko idzie ku dobremu...
Jeśli zaś chodzi o plany... Swoje trzy miesięczne wracanie do formy i
budowanie tak zwanej bazy, planuję zakończyć kultowym Bielańskim Biegiem
Chomiczówki (15km), sprawdzając jednocześnie co udało mi się wypracować samymi
rozbieganiami i przebieżkami oraz z jakim planem najrozsądniej byłoby ruszyć,
tak aby optymalnie przygotować się do ... 12.Półmaratonu Warszawskiego. Mam
wielką, ale to naprawdę WIELKĄ nadzieje, że w końcu uda mi się pobiec w tym,
tak ważnym dla mnie biegu. Dwa lata z rzędu los nie był dla mnie zbyt łaskawy
pod tym względem i mimo wielkich chęci musiałam ograniczać się jedynie do roli
kibica. Czuję w kościach (łydkach i czworogłowych uda też), że w tym roku
będzie inaczej. :) Już się nawet zapisałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz