czerwca 02, 2013

Długie wybieganie i... odparzenia

Dzisiaj zaliczyłam swoje najdłuższe wybieganie w mojej "karierze" biegowej: 2h 20min 36 s. Planowałam ciut mniej, bardziej z rozsądku niż z braku wytrzymałości, bo jednak przebiegana zima robi swoje. Według Google Maps wyszło około 24km, ale nie bardzo wierzę mapką tego typu. Schodki, zakrętasy, przejścia dla pieszych etc - tego się nie policzy dokładnie. Generalnie biegło mi się dobrze i zatrzymałam się z myślą "w zasadzie to mogłabym biec dalej, ale trochę szkoda mi na chwilę obecną moich kolan, a do konkretnego maratonu się jeszcze nie przygotowuję". Poza tym od mniej więcej 8km co jakiś czas łupało mnie w prawym kolanie (niestety chyba bardziej odbijam się z prawej nogi), więc wolałam dać sobie spokój. W moim planie treningowym i tak miałam dzisiaj teoretycznie 80min spokojnie, ale w zasadzie zawsze wydłużam długie wybiegania. :) Postanowienie to zrodziło się we mnie po przebiegnięciu pierwszego półmaratonu (24.03.13 - Półmaraton Warszawski). Dlaczego? Otóż, przygotowując się do tegoż półmaratonu realizowałam ten o to plan (mniej więcej od 7 tyg) -> http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=8&code=2101 Obecnie realizuję poziom drugi.

Najdłuższe wybieganie, jakie on zakłada to 90min spokojnie. Niestety moje tempo nie pozwala mi w takim czasie przebiec półmaratonu, przez co ostatnie 26 min, jakie musiałam pokonać na tym dystansie było dla mnie katorgą (miałam nawet zamiar porzucić bieganie, ale w chwili po przekroczeniu mety zmieniłam diametralnie zdanie...). Co prawda każdy organizm jest inny, ja jednak wychodzę z założenia, że by dobrze przebiec jakiś dystans, muszę go przedtem parę razy pokonać, tak by organizm się do niego dostosował i zbudował odpowiednią wytrzymałość. Tak więc z tygodnia na tydzień przedłużam o parę minut długie wybieganie, a reszty trzymam się według planu, dodając tylko czasem spokojne przebieżki (około 8-9 km). W skrócie: w tygodniu biegam Danielsem, w niedzielę Gallowayem. ;) Tym sposobem planuję dojść do 3h ciągłego biegu (nie żebym planowała przebiec pierwszy maraton w 3h, bo to mało realna wizja). Można by więc wnioskować, że obecnie ZACZYNAM się przygotowywać do pierwszego maratonu, ale planuję zrobić to w miarę rozsądnie. Obecnie moim planem jest poprawa czasu na dystansie półmaratonu (prawdopodobnie wystartuję w Iławie 8 września, ale o tym innym razem), a prócz tego dobrze pobiec kolejne trzy etapy Pucharu Maratonu Warszawskiego. Ale nie zapeszajmy...

Wypadałoby jeszcze napisać coś apropo odparzeń, skoro już to słówko zostało zawarte w tytule. Jakiś czas temu z myślą o długich wybieganiach (i zbliżających się upałach) kupiłam sobie taką o to przepaskę na bidon firmy Kalenji:

I zdecydowanie nie polecam. Ale tak to jest gdy człowiek chce zaoszczędzić (lub nie ma z czego oszczędzać). Po primo: zapięcie jest na rzep, który jest zdecydowanie zbyt długi, przez co trzeba go jakoś "fikuśnie" zawijać, secundo: nie trzyma się na biodrach, a podchodzi do góry, co w rezultacie daję taki efekt, że trzeba go sobie zaciskać na brzuchu (plus jest taki, że ściska mi wtedy przeponę i nie dostaję kolki), a tertio: mam przez niego poodparzaną skórę na brzuchu w postaci czerwonych śladów, jakby mnie ktoś biczował  (i nie tylko). Co prawda nie biegłam dzisiaj w koszulce odprowadzającej wilgoć, a zwykłej bawełnianej i być może to było głównym powodem moich odparzeń...W bieganiu ważny jest każdy szczegół, a szczególnie przy długich wybieganiach - jedno wbicie szpileczki w opuszek palca jeszcze nikomu nie zaszkodziło, ale gdyby tak wbić ją milion razy pod rząd w tenże opuszek, skutek mógłby być opłakany.

Podsumowując: schodzenie po schodach sprawia mi dzisiaj ból, ale niedziela pod względem biegowym i tak była udana (mimo wszystko). ;)

P.S W tym tygodniu planuję za eksperymentować z dwoma treningami dziennie - rano bieg regeneracyjny (ok.45 - 50min) i wieczorem trening zasadniczy. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

2 komentarze:

  1. oj od pasa z woda tez się odparzyłem nie raz i nie polecam. Ściska brzuch strasznie. Na trucht to jest dobry ale na długie wybieganie to biorę kogoś na rowerze lub samochodem z płynami.
    ŁUKas

    OdpowiedzUsuń
  2. To pozazdrościć takich towarzyszy chętnych do pomocy. ;) Ja chyba już wolę się przemęczyć bez tego pasa nawet na wybieganiu trwającym 2h30min jak ostatnio i oszczędzić sobie tych odparzeń. Co prawda wypociłam wszystkie sole z organizmu, ale w pewnym momencie było mi już wszystko jedno, czy mam co pić, czy nie... :P

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szanuj pasję , Blogger