listopada 04, 2013

Oksymoron na dziś: przyjemne bieganie

"Nie przesadzę jeśli powiem, że światowej klasy sportowcy właściwie ciągle przed czymś uciekają. Kiedyś pewien dziennikarz zapytał mnie, jaką przyjemność czerpię z uprawiania kolarstwa.
- Przyjemność? - zamyśliłem się. - Nie rozumiem pytania. - odparłem.
Nie robiłem tego dla przyjemności. Robiłem to dla bólu."

Cytat pochodzi z książki pt. "Mój powrót do życia. Nie tylko o kolarstwie" - jak można się domyślać jest to historia Lance Amstronga, co prawda nie przez niego napisana, a przez niejaką Sally Jenkins (tzn. wspólnie nad nią pracowali). Oczywiście Lance nieco (delikatnie mówiąc) stracił w oczach fanów, kibiców i wszelakiej maści osób dla których był sportowym guru, autorytetem i tytanem pracy, to jednak trzeba przyznać, że za samo pokonanie raka (a jak twierdzi to było jego największe zwycięstwo) z niezliczoną ilością przerzutów należy mu się swego rodzaju szacunek. Wpis ten nie ma jednak na celu recenzowania tejże książki (którą mimo wszystko polecam, choć dość często Lance podkreśla w niej, że wręcz brzydzi się dopingu...), a już z pewnością myślę, że wyżej wyłuszczony cytat świetnie oddaję naturę biegania (między innymi) - przynajmniej według mej skromnej opinii, z którą pewnie nie jeden biegacz by się zgodził. Co prawda zawodowcem nie jestem i nie śmiem nawet pretendować do takiego miana, a na rowerze jeżdżę bardziej rekreacyjnie i obecnie dla urozmaicenia biegowych masochistycznych tygodni, to często sama miewam podobne myśli podczas "zabawy biegowej: 30x15 sekund, przerwa 1min trucht" lub "podbiegi: 18x 200m, przerwa trucht w dół". ;)

Tymczasem poniżej umieszczam fotkę z jednej z przejażdżek rowerem do Powsina - dobrze, że chociaż do jazdy rowerem pochodzę jeszcze czysto rekreacyjnie i z utęsknieniem (powiedzmy) czekam na dzień wolny od biegania i ładną pogodę, by móc popedałować i poczuć ten zew wolności. 



Oczywiście nie twierdzę, że bieganie to samobiczowanie - NIE! I z pewnością czerpie nie z niego ogromną satysfakcję, która stanowi swego rodzaju przyjemność, ale jeśli mam być szczera - na dłuższą metę jest to przyjemność dla masochistów, z której nie zamierzam rezygnować, a wręcz przeciwnie - rodzina już robi mi awantury, że nic prócz biegania mnie nie interesuję. Co prawda zupełnie się z tym nie zgadzam, ale nie chcę wchodzić w czcze dyskusję, a poza tym... może straciłam już umiejętność obiektywnego spojrzenia na swoje podejście do biegania. :P

Btw. Yuki Kawauchi był wczoraj dziesiąty z czasem 02:12:29! (wyniki czołówki)

2 komentarze:

  1. Nadrabiam swoją absencję na Twoim blogu-śliczne zdjęcie Misia, aż korci, by jeszcze wybrać się do Powsina :) A, co do postawy Lanca- negatywne oceny aż cisną się na usta ze względu na to, ile osób zawiódł. jednak trzeba pamiętać, że dla wielu jego postawa stała się bodźcem do walki z rakiem..

    OdpowiedzUsuń
  2. W ostatni weekend tyle ludu było w Powsinie, że nie byłoby nawet gdzie wsadzić kijka z kiełbaską w gąszczu innych pichcących je sobie nad ogniskiem - mimo, że pogoda była w sumie pochmurna! A jak ja byłam w tygodniu w godzinach dosyć porannych (tak mi się raz zdarzyło jakiś czas temu przed wykładem z Głodkosią - nie wiem, czy to nie było tego dnia, gdy widziałam Ciebie z daleka na przystanku :P ) nie było tam - jak widać - zbyt wiele ludu, więc mogłam pokontemplować przyrodę i cyknąć fociszę ;p A z tej książki o Lance Amstrongu mimo wszystko można się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć o samym kolarstwie - nawet nie wiedziałam, że każdy wyścig rządzi się takimi ścisłymi niepisanymi zasadami, a że Lance był cholernie arogancki to nie miał łatwego życia w swoim kolarskim środowisku.W każdym razie - dziena za komenta :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szanuj pasję , Blogger