marca 08, 2015

Weryfikacja planów i zimna kalkulacja

Za mną kolejny tydzień treningowy. Stuknęło 103,18 km, w tym 3 naprawdę wartościowe akcenty. W skrócie:

Podsumowanie tygodnia (2.03 - 8.03)

Poniedziałek: 15 km wybiegania po niedzielnych zawodach (średnie temp.5:17min/km)
Wtorek: Biegi progowe 4,8/3,2/1,2 km (miało być na stadionie, ale niestety zastała mnie ślizgawka, więc trzeba było zrobić trening na pętli nad stawem); tempo progowe wyszło trochę słabiej niż zazwyczaj na treningu, bo jednak w nogach miałam jeszcze zawody (4:32-4:38min/km); z przerwą 2min trucht - łącznie 15,07 km
Środa: wolne od biegania/ zajęcia ze sztangą
Czwartek: Trening rytmowo - progowy; tj. bs/3x200/200m trucht/ 5x1,2km temp.prog 4:26-4:34min/km z przerwą 35sekund/ rytmy 2x400/400 - łącznie 14,39km - najbardziej w tym treningu pozytywnie mnie zaskoczyło, że schłodzenie po treningu zrobiłam w okolicach tempa maratońskiego, a wydawało mi się, że robię regeneracyjny truchcik
Piątek: regeneracja 14,13 km (śr. 5:25min/km)
Sobota: 20km w tempie maratońskim (śr.tempo wyszło 4:52min/km), łącznie 24,58km ze średnią 4:58min/km - naprawdę bardzo dobra dyspozycja i czułam, że mogłabym spokojnie jeszcze dalej pociągnąć bieg w tempie M (2 tygodnie temu ledwo dobrnęłam do końca)
Niedziela: regeneracyjne 20km (śr.tempo 5:21min/km)

Sobotni trening


Ogólnie ten tydzień zdecydowanie mogę uznać za bardzo udany. Prócz biegania staram się 3 razy w tygodniu robić ćwiczenia z piłką gimnastyczną na brzuch i stabilizację, ćwiczenia na ręce z ciężarkami i oczywiście nie zaniedbywać stretchingu, bo muszę przyznać, że daleko mi do ideału w tej kwestii. Tzn. nie żebym jakoś bardzo rzadko się rozciągała, ale pomimo, że robię to dość systematycznie, to i tak mam wrażenie, że jestem pokurczona. Może nie mam ambicji, żeby robić szpagat, ale wyprostować te zabiegane nogi i dociągnąć je do tułowia trzymając chociaż na wysokości łydki, to by wypadało, a nie tak ślamazarnie zginać je w kolanach...

Weryfikacja i zimna kalkulacja, czyli o planowanym tempie półmaratońskim

W tytule posta wspomniałam o zimnej kalkulacji i weryfikacji. Otóż, jakiś czas temu napisałam tutaj, że chciałabym tegoroczny Półmaraton Warszawski przebiec w średnim tempie 4:29min/km i stwierdziłam, że jak najbardziej jest to możliwe. Może i jest, ale rozsądek podpowiada mi, że powinnam się raczej nastawiać na tempo w przedziale 4:35-4:39min/km. Zresztą, nie tylko rozsądek, ale i kalkulator biegowy. Poza tym zastanawiam się też, czy by nie spróbować pobiec negative splits, bo obawiam się, że znowu "zapędzę" się na początku dystansu i rzeczywiście pierwszą dychę uda mi się przebiec w tempie 4:29min/km, a potem... będę cierpieć i z każdym kilometrem zwalniać. Cóż, zobaczymy, ale coraz bardziej przekonuję się wewnętrznie do taktyki NS, a nie utrzymywania stałego tempa. Co prawda wymaga to dużej dyscypliny, bo na zawodach z reguły gazu nie brakuję na pierwszych kilometrach i biegnie się z jakąś dziwną fałszywą pewnością, że utrzyma się takie tempo z lekkością do końca dystansu, ale ta nieroztropność (delikatnie mówiąc) szybko prowadzi do zderzenia się ze ścianą, a jeśli nie ze ścianą, to do zakwaszenia i natarczywych myśli, by zejść z trasy... Cóż, zobaczymy. Nie ukrywam, że chciałabym siebie pozytywnie zaskoczyć na Półmaratonie Warszawskim i pobiec ten negative splits. :)

6 komentarzy:

  1. Głowa do góry Emilas. Renegocjacja biegowego celu to jest to co odróżnia nas od bezdusznych maszyn ;)
    Stań na starcie i zrób to co serce Ci podpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :) Serce podpowiada mi by pobiec z głową, ale jednocześnie dać z siebie wszystko - mam nadzieje, że to nie będzie się wzajemnie wykluczać. :P :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszą połowę pobiegnij z głową, a drugą z sercem. To dość uczciwy kompromis, a przy okazji pobiegniesz NS. Tyle pieczeni na jednym ogniu... ;)
      Powodzenia

      Usuń
    2. Pięknie powiedziane - oby się ziściło! :)

      Usuń
  3. 15 km po zawodach od razu na drugi dzień wybiegania uuu to masz stalowy organizm albo już tak otrenowana jesteś. Pamiętaj o regeneracji. Nie przegnij za bardzo przed startem ale jak utrzymasz tempo z treningów to efekt będzie piorunujący. Wytrwałości

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym kiedyś tak dobrze pobiec dychę by następnego dnia nie móc poruszać dolnymi kończynami! :P A na razie to mi ten dystans na zawodach zawsze tak na pół gwizdka wychodzi... Ale mam nadzieje, że wszystko jeszcze przede mną w tej kwestii :)

    Otrenowanie= stalowy organizm (ale gdzież mi tam jeszcze do mienia stalowego organizmu! Na razie to dopiero moje biegowe początki!)

    Dzięki, mam nadzieję, że moje treningi dadzą właśnie ten piorunujący efekt (prędzej czy później) i trzymam kciuki za wiosenne starty :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szanuj pasję , Blogger